Wie, oczywiście miałam napisać w poniedziałek... Nie wyrobiłam się przed wyjazdem. Ale teraz już jestem po egzaminach. Wolna jak ptak i pełna zapału i pomysłów. ;P
I w tym momencie kończy się pozytywna część tej notki. Otóż w poniedziałek było +1,3 kg. I jestem szczerze zdziwiona, bo jadłam mniej. Tyle, że jadłam dużo, dużo owoców i różnych porach i to pewnie przez to. Chociaż nie sądziłam, że można aż tak przytyć przez same owoce. :/ No ale co poradzić.
Od wtorku zaczynam 6 Weidera. Muszę, ale to muszę zrobić ją do końca! Nie ma chuja! Do tego hula hop. Tyle, że nie wiem jeszcze ile razy w tygodniu. Wiadomo, chciałam codziennie ale po ostatnim razie tak mnie biodra bolały, że następnego dnia po prostu nie mogłam kręcić. Więc na początku nie będzie codziennie. Stawiam na 3 razy w tyg. w pierwsze 2 tygodnie. Potem codziennie.
Oczywiście do tego jeszcze basen, też co najmniej 3 w tygodniu. Z biegania raczej zrezygnuję... Wiem, strasznie się na to napalałam, ale czy ma sens aż tak się zmuszać? :/ Nie wiem. Zobaczę potem, na razie Weider, hula hop, basen. I oczywiście jedzenie.
LETS START THIS SHOW. Teraz już nie mam żadnych wymówek. Pora po prostu się za siebie wziąć. ^^
PS.
I będę częściej pisać! Jest tyle ciekawych rzeczy, które chcę tu dodać...
z owocami tak jest, nie można przesadzić. Ale lepiej zjeść moim zdaniem 5 jabłek niż 1 kawałek pizzy - może i tyle samo kcal albo nawet więcej ale witaminy i błonnik też dużo dają. PS. nawet jak odpuszczasz bieganie to i tak dużo cwiczysz ;))
OdpowiedzUsuń