Jasne... Tego co ja robię na pewno dietą nazwać nie można! Szczerze mówiąc, to zastanawiałam się czy w ogóle napisać w tej notce ile ważę. ;P Powiem tak: +1,3 kg. Taaak... Trzeba być artystką prawda?
Zaczęłam odchudzanie po maturze, bo stwierdziłam, że będę miała czas. Nic bardziej mylnego. Czas miałam przez pierwszy tydzień... Od zeszłego tygodnia codziennie mam rysunek. I chociaż to może wydawać się totalną pierdołą, to dla mnie to bazgrolenie to być albo nie być na studiach... Nie wiem w ogóle co z tym będzie. Jednym słowem: PRZESRANE.
Jestem cholernie zmęczona tym wszystkim. Zaczęło się od pogody, potem brak czasu na ćwiczenia, potem brak siły na ćwiczenia i cokolwiek innego. A na końcu chętne wpieprzanie wszystkiego co się da. No i mamy skutki.
Zostały mi 2 tygodnie do egzaminu. Z jednej strony się cieszę, bo chciałabym mieć w końcu święty spokój. Ale z drugiej sram w gacie, bo nie czuję się na siłach zdania tego egzaminu... Przede wszystkim za wolno rysuję. 4 godziny to dużo, ale niestety nie dla mnie. Poza tym jestem za słaba warsztatowo na Wrocław. Do Gliwic miałabym większą szansę, ale nie chce. :/
No cóż zrobić.
Niby no diecie a skończyło się na rysunku. Ale już niedługo.
Miałam napisać więcej, ale mi się nie chce, więc na razie to tyle.
eeej ja jestem z Gliwic! :D
OdpowiedzUsuńMoja dieta też tak ostatnio wygląda ale jeszcze dwa tygodnie i będę miała spokój został mi sam angielski
OdpowiedzUsuń