I już kolejny tydzień z głowy. (Jakoś nie chce mi się wierzyć, że dopiero dwa tygodnie temu skończyłam matury. Zdaje mi się, że to było co najmniej miesiąc temu. ;P)
Tym razem, notka na czas. Wynik też lepszy, bo -1 kg. Ale szczerze, to nie jestem za bardzo zadowolona... Powinno być więcej, bo potem to będzie szło jeszcze wolniej. Muszę przycisnąć.
Tyle, że w tym tygodniu, mój tata doszedł do wniosku, że lepiej by było, jak bym się nie odchudzała i cały czas mi coś wciska. Ale nie daję się. ;P Tylko obiadków mam za duże porcje. ;P
W tym tygodniu weekend też był... zły. To straszne. Bo jak idę na imprezę to nie da się nie jeść. Trzeba było by też nie pić. Nie żebym musiała, ale jedno piwko fajnie sobie ze znajomymi wypić, no a do tego trzeba coś zjeść... Dobrze, że na razie nie mam zbytnio czasu na akie spotkania. Od tego tygodnia mam codziennie rysunek. ;P No ale co będzie po 26 czerwca? ;P
Muszę też zwiększyć liczbę ćwiczeń. W tym tygodniu w ogóle nie biegałam. W każdy dzień kiedy już chciałam wstać, żeby ruszyć dupę padało. :/ Masakra. A poza tym tak szczerze, ja na prawdę nie lubię i nie umiem biegać.