I w końcu się doczekałam! Może trudno w to uwierzyć, ale planowałam tę dietę od listopada. ;P (Bo wtedy przestałam się odchudzać.) Teraz nie ma szkoły, nie ma matur, za to jest 5 miesięcy wakacji i ogromna motywacja. Po prostu nie ma możliwości żebym teraz zawaliła. Nie dopuszczam do siebie takiej opcji! NIE i tyle. ;P
Może zacznijmy od kilku danych, bo to ważne przecież. ;P Dzisiaj rano ważyłam 57,8 kg. (Teraz na pewno jest mniej o_0) Wzrostu mam 173 cm. Mój cel? 50 kg. Albo mniej... Albo więcej... Zależy jak będę wyglądać. Mój ideał to Candice (z poprzedniej notki) i dziewczyna z gifa powyżej. Zobaczymy ile muszę ważyć, żeby tak wyglądać. ;P
Jeśli chodzi o jadłospis, to nie mam żadnego ścisłego planu. (Wiem, bez sensu. Laska pisze, że od pół roku planuje dietę, a nie ma planu. ;P) Chciałabym jeść prawie normalnie. Owoce, warzywa, musli, serki itp. na kolację i śniadanie. Oczywiście w małych porcjach. Za to obiad normalny, tyle, że połowa dotychczasowej porcji. Wiem, może się wydawać, że taka dieta nie ma sensu, ale dla mnie to jedyne wyjście. ;P Kocham jedzenie! Każde! Słodkie ostre i w ogóle. Więc nieważne jaką dietę stosowałam, zawsze w pewnym momencie miałam dość, przestawałam nad sobą panować i się obżerałam. Więc teraz będę jeść wszystko, niczego mi nie będzie brakować. (Ważne żeby nie przekroczyć 1000 kcal.) Ryzyko napadów zniwelowane do 1%. ;P
W zamian za tak luźne podejście do jedzenia mam zamiar przycisnąć z ćwiczeniami. Bieganie, basen, brzuszki, hula hop i taniec. (Jeszcze rozciąganie, ale od tego dużo nie schudnę więc...^^)
Dzisiaj wtorek. Moim zdaniem idealny dzień na rozpoczęcie diety. Nie jest ani na początku tygodnia, ani na końcu, ani za bardzo na środku. Więc zaczęłam rano od biegania. I kiepsko bo w sumie więcej szłam niż biegłam. Totalna masakra. Zero kondycji do biegania. Ogólnie ludzie mają kondycję, albo nie. A ja mam, tylko nie do biegania. Mogę godzinami tańczyć, pływać albo robić nie wiadomo co, ale nie biegać. Ale cóż zrobić. Trzeba to zmienić. Z każdym mnie będzie więcej bieganie a mniej chodzenia. Więc trzymajcie za mnie kciuki. ;P
Postanowiłam, że będę jeść normalne obiadki... Ale mam zamiar wykorzystać to, że dzięki braku szkoły mam trochę więcej czasu, i gotować sama te obiadki. Mieszkam tylko z tatą, który świetnie gotuje, ale myślę, że będzie się cieszył jak ja zacznę robić obiadki i nie będzie wybrzydzał. Obiadki, obiadki, obiadki...
Znacie może jakieś fajne przepisy, blogi czy książki z takimi dietetycznymi obiadkami, po zjedzeniu których nie jest się głodnym? ;P Jak tak, to bym była wdzięczna gdybyście się podzieliły.
Trochę przydługo się zrobiło... Następna dietetyczna notka za tydzień. zobaczymy co z tego wszystkiego wyniknie. ;P
P.S.
Na głównej stronie zostawiłam tylko 3 ostatnie posty (wszystkie z dzisiaj). Byłabym wdzięczna za zajrzenie i skomentowanie, bo to tak jakby kolejny rozdział mojego bloga. Z góry dzięki. ^^